Opis
Trafienie w wąską szparę zamka wydawało mi się zadaniem tak trudnym jak rozwiązanie problemu milenijnego, posiadając do dyspozycji tylko kalkulator prosty, ołówek i kartkę. Abstrahując od tego, że nawet z podstawą matematyki miałam nie po drodze. Za każdym przystawieniem klucza do otworu moja ręka osuwała się w bok. Nie miałam pojęcia, ile czasu stałam na klatce schodowej, czas leciał w zwolnionym tempie, w przeciwieństwie do obrazu przed oczami, bo wkraczał w prędkość ponaddźwiękową. Oparłam się dłonią drzwi dla poprawy stabilności, po czym schyliłam się, żeby lepiej widzieć swój cel.
– Sezamie, od-ot-odtwórz się…
– Mój język plątał się, tworząc nowy, pijacki dialekt. Zadziałało to niczym w bajce o rozbójnikach, ponieważ drzwi natychmiast ustąpiły, a grawitacja ukazała bezwzględność swojej siły.
[frg. tekstu]